Odwiedzin :

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 8: "Zaczniemy jutro od nowa."

Oczami Klary.

    -Hej wstawaj! Musimy się zbierać... - Usłyszałam głośno mówiącą mamę która próbowała mnie dobudzić. Otworzyłam leniwie oczy i rozciągnęłam się. - No wstawaj! Za godzinę mamy pociąg! - Krzyknęła i wybiegła z mojego pokoju. Boże co za kobieta... Jak by nie mogła mnie wcześniej obudzić. Westchnęłam i szybko wstałam. Założyłam na siebie naszykowane ubrania i wyciągnęłam spod łóżka spakowaną walizkę. Gdy tylko zeszłam na dół mama już stała w drzwiach czekając na mnie.
-No co? - Założyłam buty i spojrzałam się na nią.
-Wolniej się nie da? - Powiedziała zdenerwowanym tonem więc najlepszym wyjściem dla mnie było nie odpowiadać na to pytanie. Po chwili już jechałyśmy na stacje kolejową.

-Nie pytałaś się go? - Powiedziała Natka a ja spojrzałam na nią ze zdziwioną miną.
-Zgłupiałaś? A mama? I jeszcze ojciec z tą swoją... No i ten George – Sięgnęłam po kanapkę i zapłaciłam za nią. Oby dwie usiadłyśmy przy wolnym stoliku.
-Oj tam... Przecież dobrze wiemy że jak byś chciała to mógłby z tobą pojechać. - Spojrzałam na nią i westchnęłam. Ugryzłam kawałek kanapki i rozejrzałam się po przedziale. Dobrze wiem że ma racje. Ale myślę że potrzebuję trochę odpoczynku. Zresztą sam ojciec który tam będzie to duży ciężar. Obiecuję że jak zacznie się całować przy mnie z tą lafiryndą czy mówić te słodkie słówka to rozwalę coś na jej głowie... Zachciało mu się wakacji ze swoją córeczką. Co mu strzeliło do głowy? Przecież ja go nienawidzę i on sam bardzo dobrze powinien to wiedzieć.
Z moich myśli wyrwał mnie przysiadający się do naszego stolika...
-Marko! - Pisnęłam.
-No hej wam. - Uśmiechnięty chłopak kiwnął głową w stronę Natalki i odwrócił się do mnie. - Co tu robicie? - Uniósł do góry swoją krzaczastą brew.
-A co nie widać? - Burknęła Natka. Zdziwiona spojrzałam się na nią, ale ona tylko odwróciła wzrok. Dziwne...
-Jedziemy na wakacje do Gdyni. A ty? - Uśmiechnięta znów patrzyłam się na Marko.
-To fajnie bo ja tak samo. - Czułam się niezręcznie chłopak patrzył się na mnie jak w jakiś obrazek. O co mu chodzi? Jestem brudna? Nerwowo wstałam i przeprosiłam wszystkich. Wyszłam do toalety i zamknęłam się w niej. Czemu uciekłam? Spojrzałam w lustro wprost na siebie. O co chodzi Klara? Zmarszczyłam brwi i nagle zadzwonił telefon. Sięgnęłam słuchawkę i odebrałam...

Oczami Kamila.

    -To dobrze w takim razie nie będę ci przeszkadzać. Napisze jak już będę się kładł. Pa. - Rozłączyłem się i wsadziłem telefon do kieszeni. Znajdowaliśmy się... Właściwie to już sam się pogubiłem. Łukasz prowadził jak by miał wbudowany w siebie GPS. Było już południe a my nadal w drodze. Wyjechaliśmy z samego rana a tu nic. Może chodziło o to by wyjechać jak najdalej z miasta? Może... Westchnąłem. Po 15 minutach zatrzymaliśmy się na jakimś zadupiu. Szybko wyszedłem z auta bo czułem jak nogi zaczynają mi drętwieć. Łukasz zrobił to samo ale od razu ruszył do baru który był naprzeciwko jezdni. Ruszyłem za nim. W ruderze znajdowało się ponad sześćdziesiąt osób. Skąd tu tyle ludzi? Ktoś mi wytłumaczy? Rozglądałem się dookoła a gdy znalazłem wzrokiem Łukasza podszedłem do niego przeciskając się przez tłum ludzi. Rozmawiał z jakimś dziwnym dzieciakiem który po chwili kiwnął głową w stronę toalety. Weszliśmy do środka. Momentalnie Łukasz przyparł młodego do ściany. Chłopak się szarpał ale nic mu to nie dawało.
-Gdzie masz działkę? - Krzyknął brat.
-A pieprz się! - Splunął mu na twarz i kopnął go w podbrzusze. Łukasz się skulił a ja złapałem chłopaka za manatki i przykułem do ściany. Zgromiłem go wzrokiem.
-Dawaj po dobroci albo...
-Albo co?! - Wykrzyczał – Pobijecie mnie?! - Zaśmiał się i to był jego błąd. Walnąłem jego głową o ścianę po czym on się po niej zsunął. Krew została na wgnieceniu płytki. Oddychałem jak oszalały pod wpływem emocji. Gdy poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu wzdrygnąłem się i odwróciłem. Łukasz patrzył się na mnie z niedowierzaniem w oczach. W tej samej chwili oboje spojrzeliśmy się na chłopaka na ziemi.

Oczami Klary.

    -Od kiedy to George ma mieć pokój z twoją mamą? - Natalka poruszyła zabawnie brwiami, obie się zaśmiałyśmy.
-Od kiedy, podobno „nie ma” więcej pokoi. - Rzuciłam się na łóżko i przymknęłam oczy. Wtuliłam się w jedwabną pościel i cicho westchnęłam. - O jak tu przyjemnie... Nigdzie się już stąd nie ruszam!- Odparłam i zsunęłam buty z nóg, uśmiechnęłam się delikatnie do siebie. Nagle kojącą przyjemność zakłócił ktoś kto wparował do pokoju. Spojrzałam się do góry i zobaczyłam mamę która rozgląda się za czymś po naszym pokoju.
-Widziałaś może moją kosmetyczkę? - Zdenerwowana zaczęła przeszukiwać moją torbę.
-A po co ci ona? - Uniosłam brew do góry zaciekawiona.
-Po prostu jej potrzebuje!
-Leży na półce. Mówiłam ci że pożyczam. - Kiwnęłam głową w stronę półki a kobieta szybko zabrała potrzebną jej rzecz i zniknęła w drzwiach. Jęknęłam i przekręciłam teatralnie oczami.
-Boże... - Szepnęłam i położyłam się na plecach.

-Że też ci się zachciało iść na plaże... - Cicho odparła Natalka.
-Mi? No a kto godzinę temu mnie wyciągał z łóżka!? - Uniosłam brew do góry spoglądając na nią. Stanął obok nas Marko i jak zawsze uśmiechnięty przywitał się.
-No cześć dziewczyny...
-Klara! Zapomniałam o... no... no wiesz o co chodzi. Muszę lecieć do pokoju zaraz przyjdę do was. - Krzyknęła Natka i szybko pobiegła w stronę hotelu. A najciekawsze było to że ja mam klucz a ona o tym doskonale wiedziała. Podejrzanym wzrokiem patrzyłam się w stronę chłopaka. Co ukrywacie?
-Więc... Chyba zostaliśmy sami. - Momentalnie spojrzał się na mnie.
-Chyba tak... - Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się. - To co robimy?
-Może masz ochotę iść potańczyć? - Wskazał palcem na dyskotekę blisko nas.
-W sumie... To czemu nie? - Ruszyliśmy.

Oczami Kamila.

    Gdy tylko Łukasz zabrał działkę od wykrwawiającego się chłopaka zwialiśmy. Nie wezwaliśmy żadnego pogotowia ani nikogo o tym nie powiadomiliśmy, po prostu uciekliśmy jak małe szczeniaki które zobaczyły coś czego się nie spodziewały. Nie musiałem patrzeć w lustro by wiedzieć że mam strach w oczach. Bałem się...
-Na dzisiaj to chyba koniec... Zaczniemy jutro od nowa. - Odparł Łukasz który odstawił mnie pod dom. Słowo się rzekło. Musiałem mu w tym pomóc i nie było innego wyjścia. Wysiadłem z auta i trzasnąłem drzwiami. Usiadłem na schodach przy wejściu i spojrzałem się przed siebie. Mam nadzieje że nic mu nie będzie... Zaraz... Gdzie to było? Starałem przypomnieć sobie nazwę ulicy ale na marne. Wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer do Klary. Powiedzieć jej...? Zadałem sobie pytanie na które nie byłem w stanie odpowiedzieć. Na szczęście Klara nie odebrała. Znając ją to po samym moim głosie zorientowała by się że jest coś nie tak. Nagle podjechało jakieś czerwone Bmw. Pewnie ojca kolega... Pomyślałem. Z auta wyszli jacyś dwaj goście. To dziwne. Wstałem i gdy do mnie podeszli facet z prawej odezwał się.
-Kamil Wojcieski?
-Taak... - Zmierzyłem ich wzrokiem. - Słuuu...- W jednej sekundzie poczułem że czymś twardym dostaję w tył głowy. Obraz się urwał a ja upadłem na ziemie. 



 _______________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz