Odwiedzin :

czwartek, 12 września 2013

Koniec. : )

Moim zdaniem nie mam po co dalej pisać tego opowiadania :D Przenoszę się tu : http://all-dying-with-time.blogspot.com/ Zapraszam i dziekuję że czytaliście ; * Chyba... XD

środa, 31 lipca 2013

Rozdział 11: Kłamstwo popłaca. Śmierć nadchodzi...


Oczami Klary.

    Najgorsze są sny, sny które siedzą w twojej głowie mimo wszystko. Pamiętasz je. Pamiętasz je jak pierwszy pocałunek. Mimo twoich starań zawsze będą siedzieć w twojej głowie. Zawsze będą twoją cząstką w podejmowanych decyzjach. Nie uciekniesz... One już tu są i zawsze będą.

   -Czemu mi to robisz? - Krzyknęłam do Łukasza który stał ze spuszczoną głową. - Co ty chcesz osiągnąć? Nie możesz od tego uciec rozumiesz!? To zawsze będzie z tobą.
-Nie jeśli z tym skończę na dobre. Nie rozumiesz? - Nagle spojrzał się prosto w moje oczy. - Nie daje sobie rady... to...
-Czy ty myślisz że jak Kamil wyzdrowieje to sobie da rade z myślą że ciebie już nie ma?- Uniosłam brwi do góry i podeszłam bliżej niego. - Nie waż się nam tego zrobić...
-Będzie wam lepiej. Jestem tylko tą cząstką która jest błędem w systemie. Trzeba ją usunąć bo rozejdzie się jak wirus. - Spuścił głowę i chwycił moją chłodną dłoń. Spojrzałam się na nasze ręce i cicho westchnęłam przymykając oczy.
-Nie zostawiaj mnie samej. Potrzebuję wsparcia z czyjejś strony. - Oparłam się czołem o jego klatkę piersiową i chwyciłam jego drugą dłoń.
-Nie chce być niczyim wsparciem... - Cofnął się i odwrócił w stronę drzwi. - Jeszcze tu wrócę. Muszę tylko... Poukładać sobie to wszystko. - Szepnął i wyszedł zostawiając mnie samą w moim pokoju.

-Czyli że się przeprowadzamy? - Uniosłam brwi do góry patrząc się na matkę która właśnie pakowała swoje rzeczy.
-Tak. Przepraszam że ci dopiero dzisiaj mówię ale nie miałam okazji... - Uśmiechnęła się do siebie a ja przekręciłam oczami. No jasne że nie miałaś, w końcu teraz jest ważniejszy George od własnej córki. Poszłam do swojego pokoju który był zawalony pustymi pudłami i rzuciłam się na łóżko. To wszystko już nawet odrobinę nie przypomina mi mojego dawnego życia. Sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer do Natki. Gdy odebrała jej mama rozłączyłam się i położyłam telefon na półce nocnej. Wstałam i zaczęłam się pakować.


*Oczami Łukasza
    -To wszystko było zaplanowane. - Odpowiedział Grubas uśmiechając się złowieszczo - Nie przejmuj się, Stary może kopsnie ci z pięć procent zysku. Albo i nie... - Grupka typków zaczęła się śmiać gdy jeden klepał mnie po plecach. - Bywa no... A teraz leć z podkulonym ogonkiem do mamy niech ci zmieni pieluszkę. - Ponownie zabrzmiał ich szyderczy śmiech na sali. Sparaliżowany stałem tak i słuchałem ich głupich tekstów które i tak wlatywały jednym uchem a wylatywały drugim. Nie czułem bólu... Czułem jedynie metaliczny smak w moich ustach. Dopiero gdy wytarłem kącik ust o rękaw zrozumiałem że to krew. Ale skąd ja ją mam w buzi? Rozejrzałem się ledwo przytomny i dopiero gdy zobaczyłem zbliżającą się pięść zrozumiałem co się dzieje.

   Ocknąłem się gdzieś 4 godziny później pod przystankiem. Ledwo widzący na oczy spojrzałem się na swoje ubranie całe we krwi.
-Teraz pytanie czy to wszystko to moje... - szepnąłem i powoli wstając sięgnąłem po telefon z kieszeni. Wybierając numer naszły mnie słowa grubasa sprzed kilku godzin. Przełknąłem głośno ślinę i usłyszałem jej głos.
-Czego chcesz... To nie odpowiednia chwila, Łukasz jestem u Kamila. Wiesz że on...
-Tak wiem – Urwałem jej i zmieniłem od razu temat. - Musisz mi pomóc. Jestem na północnym przystanku. Nie dam rady dojść sam. - Spojrzałem na swoje odbicie w oknie tramwaju. - Fajnie by było jak byś się pospieszyła nie wiele mam czasu. - Spoglądając na zegarek nerwowo podrapałem się za uchem. - Potrzebuję cię... 



...................................................................................................................

Taaaa... Podobało się Karolinko? XD
Bardzo by mi było miło jak byście dali znać w komentarzach że to czytacie.Wtedy od razu chce się pisać dalej : D


piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 10: Prag­niemy się co­raz bar­dziej, ale każde­go z nas prag­nie także ktoś inny..


Oczami Klary.

    Czuję dreszcz, czuję dreszcz który jest łagodny i przyjemny. Bawi się mną. Raz jest w nogach a raz przechodzi do ramion. Czuję delikatny dotyk czyjejś dłoni na mojej skórze. Kamil ? Tak to musi być on. Jego dłoń jeżdżąca wzdłuż mojego ramienia jest niczym niebo. Nie chcę otwierać oczu. Chce być tu, właśnie tu gdzie jestem. Gdy tylko jego dłoń zsuwa się z mojego ramienia i ucieka, wzdrygam się. Nie chcę... Chłopak wstaje i siada prawdopodobnie na łóżku. Czemu? Czemu odchodzisz? Otwieram powoli oczy chociaż nie chcę. Widzę bruneta zakładającego kurtkę. Czekam... Czekam aż się odwróci. Czekam aż mnie pocałuje i położy się ponownie ze mną. Powoli złapałam jego dłoń i splotłam nasze palce. Gdy tylko się odwrócił zabrałam szybko dłoń i pisnęłam.
-Co ty tutaj robisz?! - Krzyknęłam na Łukasza.
-Przywiozłem cię ze szpitala niedawno. Zasnęłaś, twoja matka się o ciebie zamartwiała. Kazała mi cie przywieźć... - Wstał i kulejąc skierował się do wyjścia.
-Zaraz czekaj! - Wstałam prędko i pobiegłam za nim. Złapałam go za rękę i pociągnęłam go by się odwrócił w moją stronę. Gdy spojrzał na mnie zobaczyłam ciemne plamy przed oczami, świat zaczął wirować a ja... a ja zaczęłam pływać w powietrzu.

    -Klara. Klara! - Nauczycielka machała ręką przed moimi oczami jak by chciała odgonić moje myśli. Gdy już ocknęłam się z transu spojrzałam na nią i uniosłam brwi do góry. Nauczycielka ciągnęła. - A czy ty wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - Zadała pytanie a cała klasa przeniosła wzrok na mnie. Czułam ich wzrok palący, duszący. Rozejrzałam się zdenerwowana i gdy już się uspokoiłam odparłam.
-Miłość? Miłość od pierwszego wejrzenia? W sumie... Istnieje coś takiego jak zauroczenie ale od razu nazywać to miłością? Sądzę że tylko staramy się znaleźć kogoś komu możemy zaufać... - Wbiłam wzrok w nauczycielkę. - Kogoś kto nas pocieszy, przytuli i będzie z nami mimo wszystko. Czy wierze w miłość od pierwszego wejrzenia? Tak, chciała bym tego doznać. - Uśmiechnęłam się triumfująco w jej stronę a gdy odeszła, cała klasa przeniosła wzrok na nią, lecz gdy się odwróciłam w celu sprawdzenia godziny zobaczyłam że jedyną osobą która teraz na mnie patrzy jest nowy uczeń a dokładniej brunet o zielono, brązowych oczach. Uśmiechnął się do mnie i chcąc nie chcąc zrobiłam to samo.

    Ocknęłam się leżąca w łóżku. Nikogo nie było w pokoju, byłam sama. Powoli usiadłam i sięgnęłam po herbatę stojącą na nocnej półce. Była chłodna ale miałam sucho w gardle więc nie widziałam innego wyjścia. Wypiłam ją i odstawiłam pusty już kubek na swoje miejsce. Zamknęłam oczy i zaczęłam wsłuchiwać się w głosy domu. Na szczęście głowa już mnie nie bolała i mogłam racjonalniej myśleć. Niestety ta cisza długo nie potrwała. Do pokoju weszła moja mama a gdy zobaczyła siedzącą mnie, uśmiechnęła się szeroko i postawiła gorący kubek z herbatą obok pustego. Usiadła na skraju łóżka i przejechała dłonią po moim policzku.
-Jak się czujesz?
-Dobrze... Ile spałam? - Spojrzałam na zegarek wskazujący 18.00
-Prawie przespałaś cały dzień. Pewnie wczorajszy przyjazd cię tak wykończył no i ta noc w szpitalu... - Westchnęła a ja dopiero teraz przypomniałam sobie co się wydarzyło. Gdy tylko matka wyszła z pokoju przymknęłam na chwile oczy dla relaksu. Przed oczami przeleciał mi urywek dnia spędzonego z Marko. Plaża, woda, koc i my. A właściwie to nie byliśmy my. To były dwie inne osoby które były samotne i potrzebowały się nawzajem coraz bardziej i coraz bardziej.

Tydzień wcześniej.

    -Coś się stało? - Marko uśmiechnął się w moja stronę i powoli przysunął się do mnie. Wsadziłam telefon do kieszeni i spojrzałam na niego. Złapał mnie za ręce i musnął moje usta.
-Nie wiem... Łukasz wydzwania do mnie. Pewnie się najebał i mu się nudzi...- Westchnęłam i przekręciłam oczami. -Zresztą nie ważne. Idziemy? - Pociągnęłam go za rękę w stronę plaży.

   -Za tydzień wracamy do rzeczywistości... - Delikatnie przejechał kciukiem po moim policzku i po chwili musnął moje usta. - Co będzie z nami? - Cicho szepnął a ja zamknęłam oczy i odchyliłam głowę w tył. Skąd mam wiedzieć... Nie chcę nawet o tym myśleć a co dopiero rozmawiać. Tu żyję innym światem, tu jest on i ja a tam? Tam jestem ja i Kamil. Jęknęłam i wstałam z koca. Wystawiłam w jego stronę rękę i czekałam na jego reakcję.
-No chodź! - Chwyciłam jego rękę i zaczęłam ciągnąć. Gdy tylko wstał zaczęłam go popychać w stronę wody. W pewnym momencie wziął mnie z zaskoczenia na ręce i położył na piachu. Nachylił się i z uśmiechem pocałował mnie usta. Bez zastanowienia odwzajemniałam jego pocałunki.
-Nie pozwolę ci odejść.- Odparł.

Teraźniejszość.

    -O co ci znowu chodzi? Byłam na wakacjach! - Krzyknęłam na Łukasza.
-Dzwoniłem do ciebie codziennie! Codziennie, rozumiesz?! A ty nic. Nawet nie raczyłaś ani razu oddzwonić! Napisać esemesa! Co się z tobą dzieje?! - Wytrzeszczył na mnie oczy a ja mogła bym w tej chwili zapaść się pod ziemie i nie wychodzić. - No właśnie... - Szepnął i odwrócił się na pięcie.
-Przepraszam dobra?! Skąd mogłam wiedzieć że go wpakujesz w takie gówno! - Zatrzymał się. Spojrzał na mnie kątem oka.
-Masz racje to moja wina. Nie powinienem się zgadzać od samego początku... - Ruszył przed siebie. Od samego początku? ...
-Jakiego początku?!- Krzyknęłam ale na marne. Po chwili weszłam do szpitala i już znajdowałam się obok Kamila leżącego na łóżku. Złapałam go za rękę. - Przepraszam... - Szepnęłam i pocałowałam go delikatnie w usta. Żadnej reakcji z jego strony. Samo pikanie przeistoczyło się w zwykłą pustkę w moim sercu która bolała coraz bardziej i bardziej.
A możesz obiecać że nikt mi cię nie ukradnie?”

*Oczami Łukasza.

    Nienawidzę siebie za to co zrobiłem innym. Nienawidzę myśli, a raczej faktu że spieprzyłem sprawę z Klarą. A jeszcze bardziej nienawidzę krzywdy którą wydzieliłem mojemu bratu. Czemu w ogóle chciałem pomocy Kamila? Jak mogłem mu pozwolić zabrać jedyna osobę na której mi zależało? Jak mogłem jej pozwolić odejść? Co mnie skusiło by pomóc Kamilowi zdobyć Klarę? Co wtedy działo się ze mną? Czemu nie myślałem racjonalniej niż teraz? Czemu...?! Nie... to nie jego wina. To moja i wyłącznie tylko moja wina. Sięgnąłem po butelkę która stała obok mnie. Napiłem się i gdy wydoiłem ją do dna zrzuciłem ją w dół. Gdy usłyszałem tłuczące się szkło zaśmiałem się. Usłyszałem że ktoś otwiera drzwi. Nie interesowało mnie w tej chwili kto to jest. Zresztą czy to ważne? Kto by wiedział gdzie jestem? Kamil który jest w śpiączce i nie wiadomo kiedy się obudzi? Nie wiadomo nawet czy będzie normalny. Nagle ktoś usiadł obok mnie i mnie objął ramieniem. Od razu poczułem ten zapach perfum. Klara... Co ona tu robi? Odepchnąłem ją i uniosłem brew do góry.
-Co ty tutaj robisz?
-Przyszłam do ciebie. Nie chcę być samotna... Potrzebuję czyjegoś wsparcia. - Wzruszyła ramionami i spojrzała się w miasto. Delikatnie się uśmiechnąłem i gdy nasze spojrzenia się spotkały szepnąłem.
-Zupełnie zapomniałem że tutaj zaprosiłem cię na naszą pierwszą randkę. - Uśmiechnęła się ciepło i szepnęła.
-Zupełnie zapomniałam jak to jest tutaj z tobą.


____________________________________________





środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 9: "Ja ciebie też"


Trzy tygodnie później.

Oczami Klary.

    -Jak to jest w szpitalu? - Wychrypiałam.
-Nie wiem... też się dopiero teraz dowiedziałam.- Szepnęła cicho mama sięgając po kluczyki. - Jedziesz ze mną? - Stanęła naprzeciwko mnie. - Jeśli chcesz... - Zmierzyłam ją wzrokiem od dołu do góry i kiwnęłam przecząco głową.
-Jestem zmęczona... - Odparłam i poszłam schodami na górę. Gdy już dotarłam do swojego pokoju usłyszałam jak mama trzaska drzwiami. Wyjrzałam przez okno. Gdy z podjazdu zniknęło auto usiadłam zmartwiona na łóżku. Myślami wracałam do ostatnich tygodni chociaż nie powinnam tego robić. Mój chłopak... Kamil, właśnie jest w szpitalu a ja siedzę tutaj i myślę o czymś o czym nie powinnam.
-Boże jaka ja jestem głupia! - Krzyknęłam i położyłam się. Gdy tylko poczułam że coś jest pode mną, sięgnęłam po to i wyciągnęłam bluzę Kamila którą nadal miałam od tamtej nocy pamiętnej nocy. Od razu wróciły wspomnienia, wspomnienia o których zapomniałam przez ostatnie tygodnie a które tak nagle wróciły wraz z jego zapachem pozostawionym na pościeli i bluzie.

Miesiąc wcześniej.

    -Mam nadzieje że nie zniechęciłem cię do siebie poprzez tą randkę... bo... zależy mi... - Stanął naprzeciwko mnie i spojrzał głęboko w moje oczy. Uśmiechnęłam się w kąciku ust i zagryzłam dolną wargę.
-Nie mogła bym tą randkę nazwać czymś dobrym... Bo była lepsza od moich wcześniejszych randek więc ujmę to tak... - Westchnęłam i nieco speszona spojrzałam na jego unoszącą się co chwilę klatkę piersiową. Gdy nabrałam nieco odwagi znów patrzyliśmy sobie w oczy.- Było jak najbardziej idealnie... - Nie dokańczając mojego zdania chłopak przerwał mi.
-Klara... Ja sądzę... To znaczy wiem... - Serce mi podskoczyło. „Czy to właśnie ten moment?” Emocje mną zawładnęły, pocałowałam go nie zważając na to że właśnie chciał powiedzieć te idealne, magiczne słowa które może raz słyszałam z ust innego chłopaka. Wplotłam palce w jego włosy a on objął moje policzki swoimi chłodnymi dłońmi. Przez moje ciało przeszedł dreszcz pożądania. Powoli odchyliłam głowę w tył i szepnęłam.
-Ja Ciebie też. - Uśmiechnęłam się razem z nim i znów zaczęliśmy się całować.

Teraźniejszość.


    "Mogłam jechać razem z mamą...” Stwierdziłam w myślach i wstałam. Założyłam na siebie jego bluzę i zaczęłam rozkoszować się jej zapachem. Sięgnęłam po torbę i wybiegłam z domu w stronę szpitala. Mimo tego że zbierało się na deszcz i pozostało mi do przebiegnięcia kilka przecznic, biegłam... Nie pozwoliłam dopuścić do siebie myśli o Marko. Odpychałam je i myślałam tylko o Kamilu który właśnie leży na sali operacyjnej z myślą że tam jestem, blisko niego. Gdy byłam już blisko, zaledwie zostały mi do pokonania dwie ulice zaczął padać deszcz. „Świetnie” Jęknęłam i zaczęłam iść zdyszana. Stanęłam na przejściu i czekałam na zielone światło. W pewnej chwili poczułam czyjś oddech na swojej szyi a potem obejmującą mnie w pasie rękę. Pisnęłam i odwróciłam się. Strzeliłam facetowi z liścia w pysk i usłyszałam znany głos.
-Co ty robisz?! - Krzyknął Marko który złapał się za polik.
-Boże przepraszam! - Krzyknęłam zdenerwowana. - Nic ci nie jest? - Spojrzałam się na jego twarz.
-Nic poza śladem ręki na policzku. - Zdjął dłoń z policzka i się uśmiechnął. Już schylał się by mnie pocałować tymi swoimi różowymi delikatnymi... tymi jego wargami ale ja uciekłam po pretekstem zielonego światła.

     „Sala numer dwa, sala numer dwa, sala numer dwa” Powtarzałam w myślach szukając sali Kamila. Gdy ją znalazłam w poczekalni siedział jego ojciec, moja matka pocieszająca go i Łukasz sam nieco poturbowany. „Boże co tu się stało jak mnie nie było?” Zawołałam Łukasza skinięciem głowy. Gdy podszedł do mnie zaczęłam.
-Co się stało? - Spojrzałam na jego zmarnowaną minę. Chłopak nic nie mówił tylko spoglądał w podłogę. - Łukasz! - Krzyknęłam zdenerwowana.
-No co? - Odparł.
-Co tu się dzieje?! - Podniosłam ponownie głos a w jego oczach pojawiły się łzy.
-Miałem problemy i... i... poprosiłem go o pomoc... nie wyszło tak jak chcieliśmy... znaleźli nas... to znaczy go... i...
-I co?!
-No i porwali go! Myśleli że to ja bo wcześniej podałem się za niego. Oni, oni... Klara on nie przeżyje tego! Ja to wiem! To wszystko moja wina... To ja powinienem tam być. Podsłuchałem lekarzy, jego stan jest ciężki. On... Oni... - Przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam, nie chciałam by się męczył.
-Uspokój się... - Szepnęłam cicho a on wtulił się we mnie.
-Boję się... - Wyszeptał.
-Ja też...

    Gdy tylko wybiła piąta nad ranem lekarze wyszli z sali operacyjnej a za nimi pobiegła moja mama. Po chwili jechał Kamil na łóżku. Nie poznała bym go gdyby nie to że wiedziałam gdzie on jest. Przewieźli go pod numer czterdzieści trzy. Gdy się tam przenieśliśmy wpierw wszedł jego ojciec i Łukasz. Usiadłam zmartwiona na krześle i czekałam na mamę. Po dwudziestu minutach wróciła i nie zwracając na moją uwagę weszła do środka. Przyłożyłam ucho do drzwi i nasłuchiwałam się rozmowie.
-Miał silny wstrząs mózgu. Nie wiedzą... potrwa. Mają nadzieje... Nigdy nic nie wiadomo...Przykro... - Nie słyszałam za wiele ale mogłam się wiele domyśleć. Łzy płynęły mi strumieniami po policzkach. Nagle wyszedł Łukasz zapłakany i gdy mnie zobaczył usiadł obok mnie, przytulił i razem ze mną zaczął płakać.
-To moja wina... moja wina... - Szeptał.







 _______________________________________

Wiem że długo to pisałam ale jakoś nie miałam do tego głowy. Dziś trochę pomieszałam ale następnym razem wszystko wyjaśnię. Nie wiem czy piszę to dla was czy dla siebie... W ogóle ktoś to czyta? :D Mam małą nadzieje że tak... Dobra to wszystko. Komentować.

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 8: "Zaczniemy jutro od nowa."

Oczami Klary.

    -Hej wstawaj! Musimy się zbierać... - Usłyszałam głośno mówiącą mamę która próbowała mnie dobudzić. Otworzyłam leniwie oczy i rozciągnęłam się. - No wstawaj! Za godzinę mamy pociąg! - Krzyknęła i wybiegła z mojego pokoju. Boże co za kobieta... Jak by nie mogła mnie wcześniej obudzić. Westchnęłam i szybko wstałam. Założyłam na siebie naszykowane ubrania i wyciągnęłam spod łóżka spakowaną walizkę. Gdy tylko zeszłam na dół mama już stała w drzwiach czekając na mnie.
-No co? - Założyłam buty i spojrzałam się na nią.
-Wolniej się nie da? - Powiedziała zdenerwowanym tonem więc najlepszym wyjściem dla mnie było nie odpowiadać na to pytanie. Po chwili już jechałyśmy na stacje kolejową.

-Nie pytałaś się go? - Powiedziała Natka a ja spojrzałam na nią ze zdziwioną miną.
-Zgłupiałaś? A mama? I jeszcze ojciec z tą swoją... No i ten George – Sięgnęłam po kanapkę i zapłaciłam za nią. Oby dwie usiadłyśmy przy wolnym stoliku.
-Oj tam... Przecież dobrze wiemy że jak byś chciała to mógłby z tobą pojechać. - Spojrzałam na nią i westchnęłam. Ugryzłam kawałek kanapki i rozejrzałam się po przedziale. Dobrze wiem że ma racje. Ale myślę że potrzebuję trochę odpoczynku. Zresztą sam ojciec który tam będzie to duży ciężar. Obiecuję że jak zacznie się całować przy mnie z tą lafiryndą czy mówić te słodkie słówka to rozwalę coś na jej głowie... Zachciało mu się wakacji ze swoją córeczką. Co mu strzeliło do głowy? Przecież ja go nienawidzę i on sam bardzo dobrze powinien to wiedzieć.
Z moich myśli wyrwał mnie przysiadający się do naszego stolika...
-Marko! - Pisnęłam.
-No hej wam. - Uśmiechnięty chłopak kiwnął głową w stronę Natalki i odwrócił się do mnie. - Co tu robicie? - Uniósł do góry swoją krzaczastą brew.
-A co nie widać? - Burknęła Natka. Zdziwiona spojrzałam się na nią, ale ona tylko odwróciła wzrok. Dziwne...
-Jedziemy na wakacje do Gdyni. A ty? - Uśmiechnięta znów patrzyłam się na Marko.
-To fajnie bo ja tak samo. - Czułam się niezręcznie chłopak patrzył się na mnie jak w jakiś obrazek. O co mu chodzi? Jestem brudna? Nerwowo wstałam i przeprosiłam wszystkich. Wyszłam do toalety i zamknęłam się w niej. Czemu uciekłam? Spojrzałam w lustro wprost na siebie. O co chodzi Klara? Zmarszczyłam brwi i nagle zadzwonił telefon. Sięgnęłam słuchawkę i odebrałam...

Oczami Kamila.

    -To dobrze w takim razie nie będę ci przeszkadzać. Napisze jak już będę się kładł. Pa. - Rozłączyłem się i wsadziłem telefon do kieszeni. Znajdowaliśmy się... Właściwie to już sam się pogubiłem. Łukasz prowadził jak by miał wbudowany w siebie GPS. Było już południe a my nadal w drodze. Wyjechaliśmy z samego rana a tu nic. Może chodziło o to by wyjechać jak najdalej z miasta? Może... Westchnąłem. Po 15 minutach zatrzymaliśmy się na jakimś zadupiu. Szybko wyszedłem z auta bo czułem jak nogi zaczynają mi drętwieć. Łukasz zrobił to samo ale od razu ruszył do baru który był naprzeciwko jezdni. Ruszyłem za nim. W ruderze znajdowało się ponad sześćdziesiąt osób. Skąd tu tyle ludzi? Ktoś mi wytłumaczy? Rozglądałem się dookoła a gdy znalazłem wzrokiem Łukasza podszedłem do niego przeciskając się przez tłum ludzi. Rozmawiał z jakimś dziwnym dzieciakiem który po chwili kiwnął głową w stronę toalety. Weszliśmy do środka. Momentalnie Łukasz przyparł młodego do ściany. Chłopak się szarpał ale nic mu to nie dawało.
-Gdzie masz działkę? - Krzyknął brat.
-A pieprz się! - Splunął mu na twarz i kopnął go w podbrzusze. Łukasz się skulił a ja złapałem chłopaka za manatki i przykułem do ściany. Zgromiłem go wzrokiem.
-Dawaj po dobroci albo...
-Albo co?! - Wykrzyczał – Pobijecie mnie?! - Zaśmiał się i to był jego błąd. Walnąłem jego głową o ścianę po czym on się po niej zsunął. Krew została na wgnieceniu płytki. Oddychałem jak oszalały pod wpływem emocji. Gdy poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu wzdrygnąłem się i odwróciłem. Łukasz patrzył się na mnie z niedowierzaniem w oczach. W tej samej chwili oboje spojrzeliśmy się na chłopaka na ziemi.

Oczami Klary.

    -Od kiedy to George ma mieć pokój z twoją mamą? - Natalka poruszyła zabawnie brwiami, obie się zaśmiałyśmy.
-Od kiedy, podobno „nie ma” więcej pokoi. - Rzuciłam się na łóżko i przymknęłam oczy. Wtuliłam się w jedwabną pościel i cicho westchnęłam. - O jak tu przyjemnie... Nigdzie się już stąd nie ruszam!- Odparłam i zsunęłam buty z nóg, uśmiechnęłam się delikatnie do siebie. Nagle kojącą przyjemność zakłócił ktoś kto wparował do pokoju. Spojrzałam się do góry i zobaczyłam mamę która rozgląda się za czymś po naszym pokoju.
-Widziałaś może moją kosmetyczkę? - Zdenerwowana zaczęła przeszukiwać moją torbę.
-A po co ci ona? - Uniosłam brew do góry zaciekawiona.
-Po prostu jej potrzebuje!
-Leży na półce. Mówiłam ci że pożyczam. - Kiwnęłam głową w stronę półki a kobieta szybko zabrała potrzebną jej rzecz i zniknęła w drzwiach. Jęknęłam i przekręciłam teatralnie oczami.
-Boże... - Szepnęłam i położyłam się na plecach.

-Że też ci się zachciało iść na plaże... - Cicho odparła Natalka.
-Mi? No a kto godzinę temu mnie wyciągał z łóżka!? - Uniosłam brew do góry spoglądając na nią. Stanął obok nas Marko i jak zawsze uśmiechnięty przywitał się.
-No cześć dziewczyny...
-Klara! Zapomniałam o... no... no wiesz o co chodzi. Muszę lecieć do pokoju zaraz przyjdę do was. - Krzyknęła Natka i szybko pobiegła w stronę hotelu. A najciekawsze było to że ja mam klucz a ona o tym doskonale wiedziała. Podejrzanym wzrokiem patrzyłam się w stronę chłopaka. Co ukrywacie?
-Więc... Chyba zostaliśmy sami. - Momentalnie spojrzał się na mnie.
-Chyba tak... - Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się. - To co robimy?
-Może masz ochotę iść potańczyć? - Wskazał palcem na dyskotekę blisko nas.
-W sumie... To czemu nie? - Ruszyliśmy.

Oczami Kamila.

    Gdy tylko Łukasz zabrał działkę od wykrwawiającego się chłopaka zwialiśmy. Nie wezwaliśmy żadnego pogotowia ani nikogo o tym nie powiadomiliśmy, po prostu uciekliśmy jak małe szczeniaki które zobaczyły coś czego się nie spodziewały. Nie musiałem patrzeć w lustro by wiedzieć że mam strach w oczach. Bałem się...
-Na dzisiaj to chyba koniec... Zaczniemy jutro od nowa. - Odparł Łukasz który odstawił mnie pod dom. Słowo się rzekło. Musiałem mu w tym pomóc i nie było innego wyjścia. Wysiadłem z auta i trzasnąłem drzwiami. Usiadłem na schodach przy wejściu i spojrzałem się przed siebie. Mam nadzieje że nic mu nie będzie... Zaraz... Gdzie to było? Starałem przypomnieć sobie nazwę ulicy ale na marne. Wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer do Klary. Powiedzieć jej...? Zadałem sobie pytanie na które nie byłem w stanie odpowiedzieć. Na szczęście Klara nie odebrała. Znając ją to po samym moim głosie zorientowała by się że jest coś nie tak. Nagle podjechało jakieś czerwone Bmw. Pewnie ojca kolega... Pomyślałem. Z auta wyszli jacyś dwaj goście. To dziwne. Wstałem i gdy do mnie podeszli facet z prawej odezwał się.
-Kamil Wojcieski?
-Taak... - Zmierzyłem ich wzrokiem. - Słuuu...- W jednej sekundzie poczułem że czymś twardym dostaję w tył głowy. Obraz się urwał a ja upadłem na ziemie. 



 _______________________________________

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 7: "A możesz obiecać że nikt mi cię nie ukradnie?"

3 tygodnie później.

Oczami Kamila.

    -Więc wyjeżdżasz? - Szepnąłem i spojrzałem się w jej oczy.
-Tak. Ale tylko na dwa tygodnie... - Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w usta. - Dasz sobie jakoś rade?
-Jasne że tak! - Delikatnie się uśmiechnąłem i przytuliłem ją do siebie. Nie byłem pewien swojej odpowiedzi ale nie miałem innego wyjścia, musiałem jakoś wytrzymać. W końcu to nie tak długo. Dwa tygodnie zlecą tak szybko że nawet się nie obejrzę a ona już wróci. Musnąłem dolną wargą jej kark.
-Muszę już iść. - Gdy to powiedziała wypuściłem ją z objęć i spojrzałem się na zegarek. Faktycznie było już późno a ja tylko ją zatrzymywałem.
-Więc do jutra?
-Do jutra. - Uśmiechnęła się szeroko i pocałowała mnie w policzek. Biegiem pobiegła na drugą stronę ulicy, pomachałem jej i gdy zniknęła za zakrętem wróciłem do mieszkania.

Gdy już leżałem w łóżku usłyszałem ciche pukanie w okno. Byłem na sto procent pewien kto to jest. W końcu... Kto inny mógł przyjść o tej porze i zawracać mi dupe? Wstałem i zapaliłem nocną lampkę. Po cichu wyszedłem z domu i usiadłem obok Łukasza na schodkach. Wziąłem od niego puszkę piwa i napiłem się.
-Jak tam? - Podał mi papierosa a ja go wziąłem i podałem mu piwo.
-A co ma być? Wakacje niedługo. - Spojrzałem się w jego stronę i zaciągnąłem się, wypuściłem dym próbując zrobić kółka.
-Dobrze wiesz o co chodzi. - Wypił resztki piwa.
-Wyjeżdża na dwa tygodnie. - Wzruszyłem ramionami i ponownie się zaciągnąłem.
-To lepiej dla nas. Będziesz częściej wychodził - Uśmiechnął się do mnie a ja przekręciłem oczami. Gdy to zobaczył odparł. - A nie możesz jechać z nią? - Wziął ode mnie resztki papierosa i wyrzucił je przed siebie.
-Nie.
-Czemu?
-Pomyślałeś o jej rodzicach? - Uniosłem brew do góry patrząc się na niego.
-W sumie... Racja. Mam nadzieje że nie spierdolisz tego.
-Nie martw się.
-Niech ta moja gra nie pójdzie na marne. Zresztą pamiętaj czasami o swoim braciszku który poświęca się dla ciebie. - Poczochrał moje włosy a ja go popchnąłem.
-Oj nie udawaj takiego genialnego brata. - Wystawiłem w jego stronę język i wstałem po czym on też wstał.
-Idę. Daj znać jak coś znów spierdolisz. - Uśmiechnął się i klepnął mnie w ramię. Gdy już wróciłem do łóżka zgasiłem lampkę. W zasadzie to nie miałem czym się martwić. Bo w końcu co może się wydarzyć? Klara wyjedzie, wróci i znów będziemy razem. Uśmiechnąłem się w kąciku ust i po chwili zasnąłem.

* * *

Oczami Klary.

    -Co się dzieje z Łukaszem? - Spojrzałam na Kamila a on tylko wzruszył ramionami i musnął delikatnie moje usta.
-A co ma się dziać?
-No nie wiem... Nie przychodzi do szkoły... Może wsadzili go do poprawczaka? - Zaciekawiona czekałam na odpowiedź.
-Czemu mieliby go tam wsadzać? - Zdziwiony spojrzał się na mnie. - Nie! Po prostu nie chce to nie przychodzi. Nikt mu nie każe. Poza tym skąd ja to mam wiedzieć? - Splótł nasze palce i pociągnął mnie za sobą w stronę przyjaciół. Nie kończyłam tej rozmowy bo nie chciałam by inni usłyszeli o czym gadamy. Przy stoliku siedziała Natka, Andrea i Cyprian.
-Hej. - Uśmiechnęłam się do nich i usiadłam obok Natki, Kamil obok Cypriana. Nagle zobaczyłam przechodzącego obok nas Marko pomachałam mu i krzyknęłam. - Hej Marko! - Chłopak odwrócił się i odmachał mi gdy mnie zobaczył. Odwróciłam się przodem do przyjaciół i zaczęliśmy dyskusję.

Ostatnia lekcja polskiego zleciała szybko. Nauczycielka myśląc że nauczy nas coś jeszcze pod koniec roku tłumaczyła książkę której nazwy nawet nie znam... Nie miałam głowy do takich rzeczy. Gdy tylko zadzwonił dzwonek poszłam do szatni zmienić buty. Po kilku minutach czekałam przed szkołą na Kamila. Gdy tylko się zjawił z uśmiechem na twarzy pocałowałam go. To był ostatni dzień dla nas dwojga więc postanowiliśmy go spędzić razem. Potem już na dwa tygodnie wyjeżdżam... Wtulona w niego poczułam czyjś wzrok na sobie. Rozejrzałam się ale nikogo nie zauważyłam. Dziwne... Pomyślałam.
-Coś się stało? - Spojrzał na mnie zaniepokojony Kamil.
-Nie... Wszystko okej. - Uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za rękę.
-Mam nadzieje że jak już tam będziesz to napiszesz do mnie raz na jakiś czas. - Odezwał się po chwili i objął mnie w pasie.
-Codziennie będę pisać, obiecuję. - Uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta.
-A możesz obiecać że nikt mi cię nie ukradnie? - Uniósł brwi do góry a ja się zaśmiałam.
-Oj no nie jestem pewna... - Przekręciłam oczami ukrywając mój uśmiech. - No ale niech ci już będzie. Obiecuję. - Spojrzałam się na niego i uśmiechnęłam. Pocałował mnie delikatnie w usta.

-Więc co dzisiaj zamierzamy robić? - Spojrzał się na mnie wypalając papierosa.
-Nie wiem... A na co masz ochotę? - Uśmiechnęłam się a on położył głowę na moich kolanach.
-Może... może tak dla odmiany posiedzimy tutaj? - Uniósł brwi do góry gdy się na niego spojrzałam.
-Skoro ty to mówisz to czemu nie? - Uśmiechnęłam się w kąciku ust i przejechałam dłonią po jego włosach. W sumie to dobry pomysł by posiedzieć tu we dwoje. Położyłam się na kocu i spojrzałam w chmury. Przymrużyłam oczy i po chwili poczułam jego usta na swoich. Zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki.
-Kocham Cię...- Szepnął.

* * *

Oczami Kamila.
    -Musisz mi pomóc. Oni mnie zabiją jak się dowiedzą!
-Ale co ja mam zrobić?! Jak ci pomogę to wtedy i mnie będą szukać!
-Bratu nie pomożesz?! - Krzyknął a ja odwróciłem wzrok. - Obiecuję że się nie dowiedzą o tobie. Westchnąłem ciężko.
-Dobra ale tylko ten jeden raz. - Odparłem niepewnie. Chłopak uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
-Ale pamiętaj że nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Nawet...
-Wiem. Nie pouczaj mnie. - Przekręciłem oczami. - Coś jeszcze? - Spojrzałem się w jego stronę.
-Nie... Tylko to że już jutro z rana musimy zacząć...
-Dobra! - Jęknąłem i ruszyłem w stronę domu. Jak zawsze muszę mu pomagać. Jak by to on był tym młodszym... Westchnąłem. 




_______________________________________

Dzisiaj trochę krótszy rozdział no ale mam nadzieje że się spodoba :D

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 6: "Nie płacz głupia"

   -Wszystkiego najlepszego!- Krzyknęła mama widząc mnie w progu kuchni. Wstała i przytuliła mnie mocno do siebie. 31 Maja moje urodziny. Jako dziecko uwielbiałam ten dzień. Tata zawsze zabierał mnie do sklepu i mogłam sobie wybrać co tylko chciałam, oczywiście bez przesady. Na samą myśl o ojcu zrobiło mi się niedobrze. Odetchnęłam głęboko i gdy mama uwolniła mnie ze swoich objęć usiadłam na krześle.
-Mamo?
-Tak? - Podstawiła mi pod nos talerz z naleśnikami i dżem.
-Mogę dzisiaj nie iść do szkoły? Źle się czuję... - Wbiłam wzrok w naleśniki. Oczywiście że dobrze się czułam. Po prostu nie chciałam dzisiaj patrzeć na Łukasza.
-Jasne! Czemu nie... W końcu to twój dzień. - Uśmiechnęła się do mnie i wyszła z kuchni. - W takim razie nie ruszaj się z domu skoro źle się czujesz. Najlepiej się połóż i leż. Wrócę wieczorem pa. - Usłyszałam zamykające się drzwi. Odetchnęłam z ulgą. Wstałam od stołu i wsadziłam naleśniki do piekarnika by nie wystygły za szybko. Nigdy nie byłam głodna z rana. Poszłam do salonu, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Oczywiście nic ciekawego nie leciało więc latałam po kanałach jak szalona. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam i niechętnie do nich podeszłam. Otworzyłam je i zobaczyłam Kamila. Trochę mi było głupio bo byłam w piżamie i szlafroku a na dodatek nie uczesana. Zawiązałam szlafrok i spojrzałam się na niego.
-Nie idziesz do szkoły?
-Nie, dzisiaj zrobię sobie wolne. -Powiedziałam a chłopak podejrzanie się na mnie spojrzał. - No co?
-Nic... Nie ważne. Myślałem że razem pójdziemy.
-A nie pomyślałeś o tym co by było gdyby Łukasz nas razem zobaczył? - Uniosłam brwi do góry.
-Skoro już wie o ostatnich dniach to po co to ukrywać? - Uśmiechnął się delikatnie a ja poczułam jak dreszcz przechodzi po moim ciele. - Zresztą... Przepraszam za wczoraj ale... Chciałem byś wiedziała co siedzi mi na duszy.
-Ej! Nie masz za co mnie przepraszać. W sumie to ciesze się że byłeś szczery wobec mnie. - Uśmiechnęłam się. - Tak w ogóle to wejdź. Nie będziemy tak stali w progu. - Weszłam do środka a on za mną. Przeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Po chwili chłopak przysiadł się do mnie. Wbiłam wzrok w telewizor. - Może jesteś głodny? - Odparłam i odwróciłam wzrok w jego stronę. - Mam ciepłe naleśniki których sama nie zjem. Chcesz trochę?
-Jasne. - Uśmiechnął się a ja wstałam i przeszłam do kuchni. Wyciągnęłam talerz z piekarnika i postawiłam na stole. Sięgnęłam po talerzyki i podałam mu jeden. Sztućce były na wierzchu więc wzięłam je i usiadłam do stołu. Chłopak zrobił to samo i nałożył sobie naleśnika. Niechętnie wzięłam kolejnego i posmarowałam dżemem. W sumie to nadal nie byłam głodna ale w końcu musiałam coś zjeść. Nie chciałam powtórki z tamtego roku. Ukroiłam mały kawałek i z trudem go zjadłam. Spojrzałam się na talerz Kamila który już był pusty. Otworzyłam szeroko oczy.
-Ciebie to chyba w domu nie karmią... - Zaśmiałam się a on wystawił w moją stronę język.
-Wiesz moja kuchnia nie jest aż tak dobra jak twojej mamy lub twoja. - Wzruszył ramionami i wziął dokładkę.
-A tata?
-Nie ma czasu. Jak wraca z pracy to je i idzie spać. Więc prawie wszystko mam na własnej głowie.
-Uhm. - Spojrzałam się na mój talerz. Cicho westchnęłam i wpakowałam w siebie duży kawałek naleśnika. Gdy go połknęłam Kamil zaśmiał się..
-Może ci pomóc? - Uniósł brew do góry.
-W sensie że zjesz mi naleśnika? - Zaśmiałam się.
-W sensie że cię nakarmię. - Uśmiechnął się szeroko i sięgnął po mój widelec. Uniosłam brwi do góry zdziwiona po chwili chłopak wsadził mi do buzi chyba pół naleśnika. - Jedz nie marudź! - Śmiejąc się wstał i odstawił talerz do zlewu. Wrócił na swoje miejsce a ja w końcu uporałam się z naleśnikiem.
-Wiesz co? Chyba wolę już jak sama jem.
-Oj no przecież dobrze mi idzie! - Puścił do mnie oczko a ja odsunęłam od siebie talerz. Jęknęłam i odgarnęłam włosy do tyłu.
-Tak bardzo dobrze tylko udławiłabym się na starcie. - Zaśmiałam się i wystawiłam w jego stronę język. Wstałam i wyciągnęłam z lodówki sok. - Chcesz trochę?
-Jasne. - Odparł a ja wyciągnęłam dwie szklanki. Nalałam soku i podałam mu jedną. Napiłam się i odstawiłam szklankę do zlewu.
-Nie wybierasz się do szkoły?- Uniosłam brew do góry spoglądając na zegarek. Chłopak wzruszył ramionami i odstawił kubek do zlewu. Stanął naprzeciwko mnie i uśmiechnął się.
-Jeśli pozwolisz mi zostać... - Spojrzał się w moje oczy a ja zupełnie odpłynęłam. Nie... Nie dziś nie tym razem. Nie patrz się tak na mnie! Krzyknęłam w duchu i zagryzłam dolną wargę.
-Zostań jeśli chcesz. - Odwróciłam wzrok i przeszłam do salonu. Po minucie chłopak przyszedł za mną i usiadł obok mnie na kanapie. Oboje zaczęliśmy oglądać jakiś durny serial w telewizji. W pewnej chwili tak mnie przymulił że oparłam głowę na jego ramieniu i zasnęłam.



* * *

    Obudziłam się gdzieś trzy godziny później. Chłopak leżał za mną i obejmował mnie w pasie. Najwidoczniej sam zasnął. Powoli wysunęłam się z jego objęć i przykryłam go kocem. Uśmiechnęłam się i nie wiem czemu ale pocałował go delikatnie w policzek. Po prostu musiałam to zrobić. Czemu? Nie wiem. Pobiegłam szybko na górę do mojego pokoju i przebrałam się. Potem poszłam do łazienki i umyłam zęby oraz wyczesałam się. Czemu ciągle czuję że zamiast Kamila na dole śpi Łukasz? Czemu żyję przeszłością? Jęknęłam i poszłam do kuchni. Nie wiedziałam co o tej całej sytuacji myśleć. Jeszcze niedawno mogła bym przysiąc na matkę że bez Łukasza nie widzę życia. A teraz? Nienawidzę go. Westchnęłam i zabrałam się za zmywanie. Po chwili usłyszałam że Kamil wchodzi do kuchni. Odwróciłam się ale nikogo nie było w przejściu. W pewnej chwili poczułam czyjś oddech na szyi.
-Wyspana? - Powiedział a ja delikatnie uśmiechnęłam się w kąciku ust.
-Tak. A ty? - Odwróciłam się do niego i nasze spojrzenia się spotkały. Delikatnie ugryzłam dolną wargę.
-Nie śpię od 15 minut ale tak wyspałem się. - Uśmiechnął się łobuzersko. Otworzyłam szeroko oczy.
-Ale że czułeś jak wstawałam?
-Tak... - Zarumieniłam się.
-I też czułem twój delikatny pocałunek. - Uśmiechnął się delikatnie i nachylił się w moją stronę. Speszona lekko odchyliłam się w tył bo wiedziałam co zaraz się stanie. Chłopak powoli otworzył oczy.
-Przepraszam. - Odparł a ja uśmiechnęłam się słabo. Serce biło mi jak oszalałe. Oczywiście że chciałam go pocałować! Ale po prostu jeszcze nie mogłam...To nie może dziać się tak szybko. Jak na razie nie mogę na to pozwolić. Muszę się przystosować do nowego świata. Spuściłam wzrok a on odsunął się ode mnie. Spojrzałam się na niego. - Będę już leciał. Im szybciej dojdę do domu tym szybciej zrobię to co muszę. - Odparł i wyszedł. Nic nie powiedziałam tylko stałam jak słup, nawet nic nie powiedziałam. Gdy wreszcie otrząsnęłam się wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Natki.

* * *

    -No i nad czym ty się idiotko zastanawiasz?! - Usłyszałam w słuchawce krzyk Natki.
-Ale zrozum nie wiem czy chcę tego...
-Nie zaszkodzi spróbować nie masz nic do stracenia.
-Oj bo ty się najlepiej znasz na wszystkim... - Przekręciłam oczami i usiadłam na łóżku.
-Nie marudź tylko rób to co ci każe.
-Zastanowię się jak na razie jestem sprzeczna temu... - Rozłączyłam się i rzuciłam telefon obok siebie. Położyłam się i odetchnęłam głośno. Po chwili tą nieziemską ciszę zakłócił dzwoniący telefon. Odebrałam bez patrzenia na wyświetlacz.
-Halo?
-No hej Mała.- Usłyszałam bardzo dobrze mi znany głos.
-Czego chcesz?
-Pogadać? Co już nie mogę?
-Nie nie możesz...- Już miałam się rozłączać gdy usłyszałam.
-Ej no Mała. Nie chcesz posłuchać co mam ci do powiedzenia?
-Mów szybciej nie mam czasu.
-Nie spinaj się Mała.
-Nie wkurwiaj mnie...
-Oj no już mówię! Pamiętasz tego Kamila? No tego co się z nim dymałaś jak mnie złapali.
-Nie dymałam się z nim!- Krzyknęłam zdenerwowana.
-Oj tak, tak... Mniejsza o to ważne że go pamiętasz. Więc... Chcesz wiedzieć? Na pewno? Bo wiesz możemy o tym zapomnieć.
-Gadaj!
-No to wtedy jak tam mnie spotkałaś w klubie z Agatą to drogi Kamilek ją zaprosił nie ja. Chyba miał na nią chrapkę no ale że ja bardziej pociągający to się nie dziwię że na mnie się rzuciła... No i co jeszcze? A! Może to że Kamil jest moim bratem... - Momentalnie się rozłączyłam. Miałam łzy w oczach. On robi to specjalnie! Nie płacz głupia! Wytarłam łzę z policzka. To nie mogło być prawdą! Jedyną osobą która może mi to potwierdzić jest Kamil. Ubrałam się i wyszłam z domu. Łzy płynęły mi strumieniem po policzkach.
Gdy dotarłam pod jego dom wytarłam oczy i zapukałam do drzwi. Nagle wyłonił się Kamil a gdy mnie zobaczył zrobił zdziwioną minę.
-Czy to prawda? - Powiedziałam zachrypiały głosem ledwo samą siebie słysząc.
-Ale co? - Zdziwiony uniósł brwi do góry.
-Że ty i Łukasz... Że to ty... - Wydukałam.
-Nie rozumiem cię uspokój się i powiedz powoli!
-To ty Agatę zaprosiłeś? Łukasz jest twoim bratem?! - Przetarłam oczy i czekałam na odpowiedź. Chłopaka kompletnie zamurowało.
-Czyli że to prawda... - Cicho odpowiedziałam sobie na swoje pytanie.
-Nie! To nie ja zaprosiłem wtedy Agatę!- Krzyknął.
-A Łukasz?! On jest twoim bratem?! - Krzyknęłam.
-Tak...- Odpowiedział cicho. - Ale nie rodzonym! Uspokój się! Mieliśmy tylko tą samą matkę... - Byłam załamana. Czy on do mnie jeszcze coś mówi? Spojrzałam się na wciąż ruszające się jego usta. Po chwili osunęłam się po ścianie i upadłam na ziemię. Przymknęłam oczy i po prostu już nic nie czułam. Ciemność zagarnęła wszystko...
Ocknęłam się leżąca w jego łóżku.
-Co ja tu robię? - Rozejrzałam się wystraszona i wstałam. Nagle w kącie zobaczyłam siedzącego Kamila.
-Dobrze się czujesz? - Wstał i powoli do mnie podszedł.
-Zajebiście...- Odpowiedziałam pod nosem.
-Zemdlałaś...
-No co ty nie powiesz? Trzeba było mnie tam zostawić. Nie chcę twojej pomocy...- Odparłam.
-Nie pleć bzdur... - Zapadła cisza. Po chwili się odezwał ponownie. - Chciałem ci o tym powiedzieć. Nie gniewaj się...
-Jak mam się nie gniewać? Twoim bratem jest mój były chłopak którego nienawidzę! A ty nic mi o tym nie powiedziałeś! - Krzyknęłam.
-No wiem! Ale miałem zamiar...
-Wiesz co...? Skończ. - Odparłam i wyszłam z jego pokoju. Chłopak ruszył za mną.
-Klara czekaj! - Złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. - Przepraszam... Miałem ci powiedzieć dzisiaj ale... Przepraszam! Klara jeżeli będę musiał wybierać między tobą a nim wiedz że wybiorę ciebie. - Spojrzał mi się prosto w oczy.
-Uhm jasne... - Sięgałam już po kurtkę gdy nagle on przyciągnął mnie do siebie i pocałował mnie namiętnie w usta.

___________________________________________